Miał nie czytać, nie pisać i nie mówić… A jednak. Nasza droga w edukacji domowej
Gdy zostałam mamą po raz trzeci, nie sądziłam, że będę mamą tak wyjątkowego dziecka.
Jak to mówią: za zdrowy na szkołę specjalną, ale zbyt “problematyczny” na zwykłą rejonówkę.
Już wtedy byliśmy weteranami w poszukiwaniu miejsca, które z szacunkiem pomogłoby zrealizować obowiązek szkolny.
Ale to dopiero edukacja domowa dała nam przestrzeń, w której Szczepan naprawdę zaczął budować swoje mocne skrzydła – samodzielnie, w zgodzie ze sobą, z poszanowaniem swoich specjalnych potrzeb.
W czasie pandemii – towarzysząc mu, jak zawsze – podczas lekcji online, odkryłam coś, co zmieniło wszystko.
Ten nieczytający i słabo mówiący chłopiec… rozkwitł.
Prowadził lekcje, opowiadał, angażował się.
Okazało się, że ekran komputera stał się dla niego bezpieczną granicą.
Bez narażania na przykre komentarze ze strony rówieśników czy nauczycieli.
Wreszcie mógł po prostu być sobą.
I szóstą klasę ukończył z czerwonym paskiem.
Potem nadszedł wrzesień.
Powrót do nauki stacjonarnej.
I wszystko pękło.
Znowu się zawiesił.
Nie lubię tego słowa – regres. Ale tak właśnie wyglądało.
I wtedy byłam już pewna. To nie jest jego droga.
Próbowałam jeszcze w naszej rejonowej szkole.
Ale nie udało się przekonać wszystkich nauczycieli – niektórzy się wręcz obrazili.
Konsultacje? Może godzina w miesiącu.
Zajęcia z subwencji – logopeda, oligofrenopedagog – organizowane rano, bez szacunku dla rytmu i potrzeb mojego dziecka.
Wiedziałam, że tak się nie da.
Że nie damy rady przygotować się do egzaminów.
Że potrzebujemy czegoś zupełnie innego.
Zaczęłam szukać.
Nie było łatwo znaleźć miejsce, które będzie i bezpłatne, i przyjazne, i akceptujące dziecko z orzeczeniem. Ale się udało.
I tak zaczęła się nasza edukacja domowa.
Od czterech lat Szczepan rozwija skrzydła.
Samodzielność, sprawczość, bezpieczeństwo – to dziś jego codzienność.
Uczy się w sposób, który jest dla niego naturalny i sensowny.
Platforma edukacyjna? Przejrzysta, czytelna, wspierająca.
Zawsze można wrócić do materiału, upewnić się, dopytać, poprosić o pomoc.
Dla dziecka w spektrum – bezcenne.
Może uczestniczyć w warsztatach online – w swoim tempie, o dogodnej porze.
Bez stresu, że trzeba gdzieś dojechać, wyjść, być „gotowym”.
Może się huśtać, kiedy słucha. Bo huśtawka działa jak koc obciążeniowy – uspokaja, wycisza, pozwala lepiej przyswajać wiedzę.
Są warsztaty przyrodnicze, technologiczne, rękodzieło, kulinarne, historyczne… jest z czego wybierać.
Są też spotkania na żywo – z innymi rodzinami w edukacji domowej.
Pływające grupy, wspólne zajęcia, rozmowy.
Nie tylko dla dzieci – dla nas, rodziców, to też przestrzeń wymiany doświadczeń, wsparcia, zwyczajnej rozmowy.
Dzięki orzeczeniu mamy dostęp do terapii – ale to my decydujemy, z kim i jak.
Nie jesteśmy skazani na specjalistę z przypadku.
Możemy wybrać tego, z którym Szczepan naprawdę się dogada.
A to klucz – relacja.
Bez niej żadna terapia nie ma sensu.
Dzięki tej drodze mogę wspierać jego mocne strony, budować w nim poczucie bezpieczeństwa i sprawczości.
Dziś kwitnie. Bez presji. Bez poczucia, że „odstaje”.
Bez konieczności porównywania się z tzw. „normalnymi” dziećmi.
Zgodnie z systemowymi prognozami – miał nie czytać, nie pisać i nie mówić.
A tymczasem?
Coraz lepiej sobie w tym radzi.
Przygotowuje się do testów na prawo jazdy, planuje swoją przyszłość, marzy, mówi o tym, co będzie robił.
I sam powtarza, że dzięki edukacji domowej czuje się dobrze.
I nie chce wracać do tego, co było.
A ja?
Nie płaczę już po nocach, jak kiedyś.
Nie boję się tak bardzo, co będzie, kiedy mnie zabraknie.
Widzę zmianę.
Widzę człowieka, który w swoim tempie, z czułością i wsparciem – idzie do przodu. Otwartego, ciekawego świata.
Wartościowego członka społeczeństwa.
Nie byłoby tego bez decyzji o edukacji domowej.
Komentarze
Prześlij komentarz