Spełnianie marzeń, a życie w rytmach…

 


Czasem marzenie pojawia się nagle — tak po prostu. 


Widzisz pociąg, słyszysz stukot kół, a w głowie zapala się myśl: „Pojedźmy!”.


Tyle że życie w rytmach, które są dla nas ważne, rządzi się swoimi zasadami.


Zwłaszcza gdy w podróż ruszamy razem z autystycznym nastolatkiem, dla którego każdy wyjazd to nie tylko nowe miejsca, ale i nowe wyzwania.


Ta wyprawa do Pragi była lekcją dla nas wszystkich — o spełnianiu marzeń, o planach i… o tym, jak ważne jest, by zabrać ze sobą kawałek swojego codziennego rytmu.


Szczepan marzył o wycieczce do Pragi. 

Wracał z zajęć, zobaczył pociąg i wpadł na pomysł: „Mamo, a może byśmy pojechali?”.

W mojej głowie od razu zapaliło się zielone światło — czemu nie?

W realiach PKP wyszło jednak mniej romantycznie: bilety drogie w ciul, a w wakacje miejsca w dogodnym dla nas terminie… nieosiągalne.

Więc — plan awaryjny. Jedziemy samochodem. Kilka noclegów, a przy okazji zobaczymy coś więcej niż samą Pragę.


W teorii brzmiało pięknie.

W praktyce… szybko wyszło, że świat neurotypowy i neuroatypowy podróżują zupełnie inaczej. To, co dla nas jest oczywiste, dla Szczepana wcale takie nie jest. Pierwsza lekcja? Jeśli chcemy, żeby wyjazd się udał, musimy zabrać ze sobą… jego rutyny. To daje spokój i wtedy można wyjść poza schemat.


Pierwszy nocleg w czeskiej części Karkonoszy – Krkonošský národní park.

Pierwszy punkt dnia: wycieczka do Czeskiej Szwajcarii.

My — zachwyceni.

Szczepan — przerażony.

Brak internetu, brak wiadomości, brak relacji z Tour de Pologne. Chwila grozy i bezradność… Na szczęście przy wejściu na szlak był punkt gastronomiczny z wi-fi. My poszliśmy spacerować, on został w bezpiecznym miejscu, z dostępem do tego, co w jego świecie ważne. I choć szliśmy wśród pięknych widoków, w głowie mieliśmy pytanie: „Czy wszystko u niego w porządku?”.


Późnym popołudniem dotarliśmy do Pragi. Zwiedzanie, szukanie noclegu, zmęczenie… i nagła chęć szybkiego powrotu do domu.

Na szczęście Czesi okazali się niezwykle serdeczni i otwarci na różnorodność. To działa jak balsam — ktoś Cię akceptuje, nie dziwi się, chce zrozumieć. Rano szybkie zwiedzanie, śniadanie na starym mieście, a na obiad… IKEA 😁.


Kolejny punkt: Brno. Zwiedzanie, lepszy nastrój — bo coraz bliżej domu, a dom to miejsce, gdzie można żyć w swoim rytmie. Ostatni postój w Ostrawie. Komunistyczny klimat przeraził nas bardziej, niż zachęcił do zwiedzania. Skończyło się na lodach, kawie i spacerze nad rzeką. Potem granica, 1,5 godziny i… dom. Rower, huśtawka, sen we własnym łóżku.


Mimo że staramy się być świadomi i otwarci na potrzeby autystyczne, ta podróż pokazała nam, ile jeszcze musimy się nauczyć. Nasze wyobrażenia o idealnym wyjeździe to jedno — rzeczywistość autystycznego nastolatka to drugie. Za dużo bodźców, za mało stałych punktów dnia. Za dużo pomysłów „co jeszcze zobaczyć”.


A jednak… Szczepan już planuje powrót do Pragi jesienią ❤️. Marzy o kolacji w Paryżu, dobrym śniadaniu w Wiedniu. Nawet moja Turcja coraz bardziej go kusi.

Tylko teraz wiem, że nie możemy wyjeżdżać „jak w kraju” — na spontanie. Potrzebujemy planu i planu awaryjnego.

Miejsca muszą mieć w sobie przestrzeń na nasze rutyny: rower, huśtawka, jedzenie. Bo wtedy jest bezpiecznie. 

A z poczuciem bezpieczeństwa można zdobywać nowy świat.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miał nie czytać, nie pisać i nie mówić… A jednak. Nasza droga w edukacji domowej

Witaj w Nieklasowej 🌿

Jak uczymy się po swojemu. Praktyka edukacji domowej w spektrum