Nie uczymy dziecka z autyzmem…
🧩 Edukacja domowa nie jest drogą na skróty. To droga do dziecka, które było zbyt inne, by mieścić się w normach.
Nie przeszliśmy na edukację domową, bo system nie dał rady.
Przeszliśmy, bo system nie miał serca.
Było orzeczenie. Był IPET. Były zespoły, konsultacje, opinie.
Ale nie było atmosfery, w której można wzrastać.
Nie było wyrozumiałości. Nie było prawdziwego zrozumienia.
Nauczyciele mieli dobre intencje, ale też swoje założenia.
Wierzyli, że coś się „uda wypracować”.
Że dziecko zacznie czytać, że rozkwitnie. Że „coś zaskoczy”.
A kiedy to się nie działo – przyszło rozczarowanie. Frustracja.
Zaczęło się używanie słowa „regres”.
Ale ten regres nie był brakiem postępów.
To była reakcja na stres, napięcie i brak bezpieczeństwa.
Dzieci w spektrum – szczególnie z niepełnosprawnością intelektualną – nie rozwijają się w presji.
Nie otwierają się pod wpływem napięcia.
W złej atmosferze, w nerwach – zamykają się.
Cofają się. Milkną. Znikają z kontaktu.
Czasem nawet w tych miejscach, które wcześniej działały.
Ta droga nie jest do dociskania.
Nie jest do wymuszania.
Jest do pełnej akceptacji tego, co możliwe,
z wielkim pokładem miłości, zaufania i wyrozumiałości.
🌱 Bez spektakularnych efektów. Ale z prawdziwym życiem.
To, co robimy dziś, nie wygląda widowiskowo.
Nie zachwyci szkolnej komisji.
Nie da się opisać w skali ocen.
Ale każdego dnia uczymy się siebie nawzajem.
Z bliskości. Z błędów. Z ciszy. Z małych gestów.
Czasem sukcesem jest to, że dzień minął spokojnie.
Czasem to jedno zdanie, które się pojawiło.
Czasem pytanie zadane znienacka.
Czasem decyzja podjęta samodzielnie.
Szkoła czekała na efekty.
My uczymy się widzieć rzeczy, których nie widać na świadectwie.
To nie są rzeczy, które da się wypracować planem dydaktycznym.
One dzieją się tylko wtedy, kiedy dziecko nie boi się być sobą.
Kiedy nie ma presji.
Kiedy wie, że nie musi się dopasowywać.
Kiedy nie słyszy codziennie: „za mało, za wolno, za trudno”.
🧭 Relacja zamiast rygoru
W edukacji domowej zniknęła ocena.
Zniknęła presja.
Zniknęła potrzeba tłumaczenia się.
Zamiast tego pojawiło się:
🧩 rytmiczne tempo dnia,
🧩 odpoczynek między tematami,
🧩 przerwy wtedy, kiedy są naprawdę potrzebne,
🧩 próby, które nie kończą się porażką, tylko refleksją.
I choć nie mamy pewności, co będzie za rok –
wiemy jedno: idziemy we właściwą stronę.
Nie prowadzimy tego dziecka do „egzaminu z życia”.
Prowadzimy je przez życie – z szacunkiem, czułością i spokojem.
Nie chcemy, by nadążało za światem.
Chcemy, by świat dał mu czas i przestrzeń, żeby mogło w nim być.
💙 Nie uczymy dziecka z autyzmem. Uczymy człowieka – w relacji.
To zdanie Jacka Kielina wraca do mnie jak mantra:
„Nie uczymy dziecka z autyzmem. Uczymy człowieka – w relacji.”
I ta relacja jest wszystkim.
To dzięki niej w ogóle coś się dzieje.
To dzięki niej nie ma regresu, tylko powolne, ciche rozkwitanie.
To dzięki niej my – jako rodzice – uczymy się cieszyć z tego, co naprawdę ważne.
To nie jest edukacja z planu.
To edukacja z obecności.
Z akceptacji.
Z tego, że jesteśmy. Razem.
💬 Jeśli ten tekst z Tobą rezonuje – podaj go dalej.
Dla tych, którzy też są w drodze. Dla tych, którym się wydaje, że są sami.
Nie są.
Nieklasowi – ale obecni.
Po swojemu – ale z całego serca.
Komentarze
Prześlij komentarz